Wrzesień to ostatni dzwonek, aby wybrać się na Majorkę i skorzystać z ostatków letniej pogody – tak też zrobiliśmy. W tym okresie wieczory są już dosyć chodne, a dni znacznie krótsze. Zatrzymaliśmy się na północy w Cala Sant Vincent, w moim odczuciu – jednym z urokliwszych miejsc na tej wyspie. To piękna zatoka, gdzie hotele są przy samym morzu a wieczorem przy otwartym balkonie można posłuchać szumu fal odbijających się od skał. Balsam dla uszu 🙂
Dokładnie w tym miejscu byłam kilka lat temu i mnie oczarowało, dlatego z przyjemnością tam wróciłam, miałam też okazję spotkać się z moją rodzinką i spędzić z nimi miło dzień.
W tym blogu polecę Wam dwa miejsca. Formentor jak i Sa Calobre. Co łączy te miejsca? Drogi, są do siebie bardzo podobne, obie zaprojektowane przez tego samego inżyniera – Antonio Parietti, który zaprojektował je tak, by jak najmniej ingerować w naturę i unikając drążenia tuneli. Serpentyna wije się malowniczo po naturalnych zboczach gór (obie trasy mają około 13km długości), obie trasy tak urokliwe, że warto przekonać się samemu:) Jeśli jednak macie lęk wysokości to z pewnością trasa ta nie będzie dla Was zbyt przyjemna – momentami można mieć wrażenie jakby kończyła się droga a samochód miałby za chwile wpaść w przepaść:)
Na Przylądek Formentor wybraliśmy się po południu, postanowiliśmy pojechać w to piękne miejsce na samym początku pobytu, bo było bardzo niedaleko naszego hotelu. Po drodze mijaliśmy kozy, które zamieszkują skaliste tereny tej wyspy. Na miejsce dotarliśmy tuż przed zachodem słońca i o ile w poprzednich latach byłam tam o wschodzie słońca, kiedy nie było jeszcze żywej duszy – tak podczas zachodu zaskoczył mnie tłum ludzi podziwiających piękny widok zachodzącego słońca. Gdybym miała polecić to zdecydowanie jedźcie tam na wschód słońca. Jednym z piękniejszych punktów widokowych, jest kilkuset metrowej długości taras widokowy, ciągnący się przez szczyt skały położonej na wysokości 200 m od linii morza – Mirador Es Colomer. Warto zarezerwować sobie kilkanaście minut, bo jest co oglądać. Choć na wyspie byłam już czwarty raz to znów pominęłam punkt jakim jest wieża Torre d’Albercutx – pomimo, że tam nie dotarłam to podejrzewam że również warto, tym bardziej że droga na wieżę znajduje się po drugiej stronie parkingu.
Na Sa Calobra wybraliśmy się innego dnia i wyjechaliśmy stosunkowo wcześnie, by nie zastał nas zmrok na powrocie – wtedy trasa to byłaby dopiero wyzwaniem. Wioska znajduje się na północno-zachodniej części Majorki.
Pomimo, że droga wydaje się nową to powstała parędziesiąt lat temu, bo już w 1932 roku. Widoki są ie do opisania i nie do pokazania – zdjęcia nie oddają rzeczywistości, jednak standardowo wrzucam ich kilka:)
Na samym końcu, kiedy już dotrzecie do Sa Calobra, trzeba przejść się około 20 minut spacerem, by zobaczyć kolejne piękne miejsce… Po drodze przejdziemy przez dwa tunele, które prowadzą do pięknej, choć kamienistej plaży, ukrytej w wąwozie Torrent de Pareis – będąc na Majorce musicie tam dorzeć.